Jestem kobietą. Silną, niezależną, bardzo wrażliwą (nie mylić z: „przewrażliwioną” 🙂 kobietą. Ukształtowało mnie życie, które częściej waliło niespodziewanie pięścią w przeponę, niż głaskało po głowie. Moja wrażliwość ma swoje źródło właśnie w przeszłości. Zbyt dobrze wiem, jak czuje się ktoś osaczony przez zastaną rzeczywistość. Już od wczesnego dzieciństwa na drodze życia spotykałam wiele bestii w ludzkiej skórze. Mimo to, miałam szczęście – spotkałam również kilka wyjątkowych osób, które dały mi nadzieję. To NADZIEJA przeprowadziła mnie w końcu na „suchy, bezpieczny ląd”. Urządziłam się na nim całkiem wygodnie. W końcu pokochałam siebie i świat. Gdy już lekko okrzepłam w tym moim ziemskim, własnej roboty, niebie – życie ponownie pokazało mi środkowy palec. Cóż, takie jest życie – nieprzewidywalne. Nie wiem, czy każde, moje – na pewno 🙂
Czego nauczyło mnie dotychczasowe życie? Nie, nie cieszenia się z drobiazgów – to umiałam od zawsze.
Po pierwsze: lekcje pokory dostajemy zarówno dzięki tym dobrym, jak i złym chwilom naszego życia. Pokora to siła, lepiej nie mylić jej ze wstydem.
Po drugie: oceniajmy ludzi po ich czynach, nie deklaracjach. Oczywiście, kunszt używania słów od dzieciństwa wzbudzał we mnie zachwyt, jednak dotyczy to świata literackiego, w prozie życia lepiej nie dawać się uwodzić wspaniałym, wzniosłym deklaracjom, za którymi zbyt często słychać tylko echo ziejącej pustki.
Po trzecie: empatia jest najbardziej miarygodnym wskaźnikiem ludzkiej dobroci. Ten, który pochyli się nad bezdomnym psem, nie przejdzie obojętnie obok cierpiącego człowieka. Empatia nie jest wybiórcza i nie sposób jej wyłączyć, albo się ją ma, albo nie.
Po czwarte: warto wybaczać. Ratujemy tym samych siebie.
Po piąte: warto pamiętać (nie: rozpamiętywać!) – tym również ratujemy samych siebie 🙂
Po szóste: czynienie dobra to nie inwestycja, kto tak myśli, może poczuć się srogo zawiedzionym, gdy obdarowany będzie głuchy na krzywdę obdarowującego. Czynienie dobra należy traktować tak samo, jak codzienną higienę jamy ustnej – fajnie, że dzięki myciu zębów nikt nie robi się zielony, gdy tylko wkroczy w strefę naszej wymiany tlenowej, jednak ostateczny efekt higieny jamy ustnej ratuje nasze zdrowie fizyczne tak, jak czynienie dobra ratuje nasze zdrowie psychiczne.
Po siódme: dobro zawsze do nas wraca (jednak!). Często dłońmi zupełnie obcych nam ludzi, jednak z całą pewnością – wraca.
Po ósme: właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że wypunktowanie tego, czego nauczyło mnie życie, może nie mieć końca, szczególnie, że ciągle żyję i każdego dnia mam szansę na nowe lekcje. Dlatego powiem prościej – życie nauczyło mnie przede wszystkim miłości. Szeroko rozumianej miłości. Bez niej moja codzienność nie miałaby sensu. Miłość jest zarówno przyczyną, jak skutkiem wszystkiego, co nas spotyka. Jest wszędzie. Tak, wszędzie – nawet w nielubianej przez kogoś pracy, do której idzie każdego dnia, by móc za pensję zapewnić byt tym, których kocha.
Dużo myślę, zawsze dużo myślałam – nie potrafię przestać. Nic dziwnego, że nazwa mojego bloga nawiązuje bezpośrednio do tej ciągłej gonitwy myśli w mojej głowie. Przekładam słuchanie, nad mówienie (tak twierdzę i tego zamierzam się trzymać, chociaż znam jednego człowieka, który ma zgoła odmienne zdanie w tej kwestii :). Słowo pisane to mój naturalny żywioł. Jestem w tej kwestii egoistką – piszę przede wszystkim dla własnej przyjemności.
Jako pisarka debiutowałam osiem lat temu. Wydałam wtedy jedną z moich powieści. To były pierwsze lata mozolnego boju o zdrowie, boju zaciętego i bezlitosnego. Zajęta walką (jak się okazało) z góry skazaną na niepowodzenie bardzo, zbyt bardzo, zaufałam obcym ludziom. Pamiętam chwilę, gdy trzymałam moją pierwszą książkę w drżących z wściekłości dłoniach. Wydanie pierwszej powieści to była dla mnie bardzo cenna lekcja. Mimo rażących moje oczy zaniedbań wydanie książki nie okazało się klapą. Natomiast do pierwszych publikacji w internecie, kilka lat temu, nakłonił mnie ktoś bliski. Nie pożałowałam tamtej decyzji. To było szalenie ciekawe doświadczenie. Można powiedzieć, że odniosłam wtedy niezły „sukces”. Mój pierwszy blog w ciągu trzech lat miał blisko sześć milionów wejść. Za takim doświadczeniem idzie określona wiedza. Znam więc już doskonale rezultaty, jakie niesie za sobą puszczenie słów w świat. Nie zawsze jest miło. Demokratyczne medium – internet, to idealne miejsce dla zagubionych ludzi. Zarówno takich, którzy poprawiają sobie nastrój złym słowem skierowanym pod adresem obcej osoby, jak i takich, którzy najwyraźniej (i oby chwilowo!) zamienili się intelektem z własnymi butami (innego wytłumaczenia na żenujące, pełne nienawiści do świata i ludzi wypowiedzi – brak). Bywa, że żal mi takich osobników (efekt wspomnianej na początku przerośniętej wrażliwości.) Czasami nie zdają oni sobie sprawy z tego, że robią coś zwyczajnie paskudnego. Dlatego każdy, kto gości w moich wirtualnych progach, ma dużą szansę na otrzymanie ostrzeżenia zanim wywalę go na zbity pysk za uprawianie pospolitego hejterstwa. Jedną, jedyną szansę. Potem się żegnamy, czyli robię to samo, co zrobiłabym gdyby ktoś obcy w moim domu dostał ataku wściekłości i zaczął niszczyć np. mój ulubiony fotel lub gdyby posunął się do personalnych wycieczek pod adresem moim i/lub moich gości. Wyrzucam delikwenta za próg. Bez mrugnięcia okiem. Nie mam misji wychowywania obcych ludzi. Za to mam ochotę sprawiać, żeby w moich „wirtualnych progach” ludzie czuli się bezpiecznie i w miarę komfortowo.
Jakie będą „natrete-mysli”? Nie wiem. Z całą pewnością często linia życia tej strony brutalnie się wypłaszczy, za co z góry nie przepraszam. Moi czytelnicy wiedzą, że od lat zmagam się ze strasznym bólem. Często, mimo mojej deklarowanej wyżej siły, ból przejmuje absolutną kontrolę nad moim życiem, wtedy: znikam. Jedno mogę Wam zagwarantować – uczciwość i pasję. Nie nazywam g..na cukierkiem, bo „tak wypada”. Nie czuję przymusu budzenia ogólnej sympatii. Najważniejsza dla mnie wiedza, to świadomość tego, czego nie chcę w swoim życiu. W „natretnych-myslach” nie będę udawać kogoś, kim nie jestem, przedstawiać świata, jakiego nie ma. W końcu to moje własne natrętne myśli 🙂
Zapraszam do czytania i komentowania wpisów na fanpage’u strony oraz ich udostępniania.
Marzena Nowak