Były nas cztery

  Lata szkoły średniej, to był dla mnie ważny czas. Nie ze względu na naukę, czy kontakt z nauczycielami, którzy – w większości – nie potrafili dotrzeć do młodych, emocjonalnych umysłów i serc. Ludzie ci bezrefleksyjnie stawiali się na cokole „nauczycielskiej wyższości”, co zwiększało dystans między nimi – „profesorami”, a nami – uczniami. Brak choćby nikłego zrozumienia naszej „młodzieńczej beztroski”,

Miłość istnieje

  Choć ludzie różnie definiują swoje uczucia związane ze sferą romantycznych uniesień, nie zmienia to faktu, że każdy chce kochać i być kochanym. Euforia, która towarzyszy wszelkiej maści romansom sprawia, że niektórzy z zakochiwania się potrafią zrobić swoistą „dyscyplinę sportową”. Ważne, żeby ciągle coś się działo. Stąd biorą się nałogowi flirciarze, kiedyś zwani potocznie „lovestorantami”. Dla nich liczą się te

Historia jednej kolędy

     Pewnego dnia, prawie trzydzieści lat temu, babcia opowiedziała mi historię tej kolędy. Tamtej zimy moja mama nie miała jeszcze sześciu lat. Czasy powojenne były bardzo trudne. Suchy chleb i czarna, gorzka kawa zbożowa stanowiły nieodłączny składnik codziennego jadłospisu biednych, wiejskich rodzin. Dziadek po wojennej pracy u „złego Niemca” nigdy nie odzyskał zdrowia. Na ramionach babci spoczywał obowiązek zapewnienia

„Ja” po raz czterdziesty pierwszy

  Kilka dni temu minęły moje kolejne urodziny. Późnym wieczorem, naga, stanęłam przed lustrem. Nie jestem pruderyjna. Bardzo dobrze znam swoje ciało. Widziałam jego nagie odbicie w każdym domowym lustrze. Bardzo wcześnie zrozumiałam, poczułam, że moje ciało i psychika stanowią nierozerwalną jedność. Ta wiedza obezwładniła fałszywy wstyd, dzięki czemu mogłam lepiej poznawać samą siebie. Moje ciało jest źródłem radości, jak

Jesteś moją małą księżniczką!

  Na ekranie telewizora widzę zbliżenie okrągłej, dziecięcej twarzy. Jestem zaspana, zegar na ścianie pokazuje prawie czwartą nad ranem. Przecieram oczy, sądząc, że jeszcze śnię. – Ja chcę do mamy!* Głośny płacz na dobre budzi mnie z krótkiego, niespokojnego snu. Rozglądam się dookoła siebie. Leżę na kanapie, w grubym szlafroku i ręcznikowym turbanie na wilgotnych włosach. – Kate, jesteś niegrzeczna,

Mój wybawca „Ptasiek”

  Wsłuchana w krzyk mew szłam przez nadmorskie miasto. Był środek dnia. Październikowe słońce – oszust !– nie dawało mi ciepła, za to wywołało fontannę łez z podrażnionych światłem oczu. Wyjątkowo nie zabrałam ze sobą okularów i teraz wyglądałam, jakbym przeżywała jakiś cichy, gwałtowny żal. Stanęłam na chwilę, żeby obetrzeć, spływające szczególnie obficie z lewego oka, łzy. – Mogę pani