Lata szkoły średniej, to był dla mnie ważny czas. Nie ze względu na naukę, czy kontakt z nauczycielami, którzy – w większości – nie potrafili dotrzeć do młodych, emocjonalnych umysłów i serc. Ludzie ci bezrefleksyjnie stawiali się na cokole „nauczycielskiej wyższości”, co zwiększało dystans między nimi – „profesorami”, a nami – uczniami. Brak choćby nikłego zrozumienia naszej „młodzieńczej beztroski”,
Tag: śmiech
Historia pewnego obłędu
W mojej wiosce mieszkał człowiek o najbardziej promiennych oczach, jakie w życiu widziałam. – Mamo, czemu Józek przychodzi na naszą huśtawkę? Pytałam widząc zbliżającego się wysokiego mężczyznę. Ten dwudziestokilkulatek był wtedy odbierany przeze mnie jako starszy człowiek. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 😉 Pamiętam nieogoloną twarz Józka i jego białą koszulę z długimi rękawami. – Bo lubi się
„Ja” po raz czterdziesty pierwszy
Kilka dni temu minęły moje kolejne urodziny. Późnym wieczorem, naga, stanęłam przed lustrem. Nie jestem pruderyjna. Bardzo dobrze znam swoje ciało. Widziałam jego nagie odbicie w każdym domowym lustrze. Bardzo wcześnie zrozumiałam, poczułam, że moje ciało i psychika stanowią nierozerwalną jedność. Ta wiedza obezwładniła fałszywy wstyd, dzięki czemu mogłam lepiej poznawać samą siebie. Moje ciało jest źródłem radości, jak
Jesteś moją małą księżniczką!
Na ekranie telewizora widzę zbliżenie okrągłej, dziecięcej twarzy. Jestem zaspana, zegar na ścianie pokazuje prawie czwartą nad ranem. Przecieram oczy, sądząc, że jeszcze śnię. – Ja chcę do mamy!* Głośny płacz na dobre budzi mnie z krótkiego, niespokojnego snu. Rozglądam się dookoła siebie. Leżę na kanapie, w grubym szlafroku i ręcznikowym turbanie na wilgotnych włosach. – Kate, jesteś niegrzeczna,
Wstyd przed Ryśkiem :)
Oto przykład jednego z bardziej absurdalnych, kobiecych lęków, jakie miałam niedawno przyjemność poznać. Wieczorna rozmowa telefoniczna. – Wiesz, martwię się. – Czym? Przecież przed chwilą pisałaś, że wszystko cudownie wam się układa. – Ale… – Już nie wymyślaj sobie problemów. Chwila ciszy w słuchawce. Poddaję się. – No dobra, o co chodzi? – Martwię się o niego. O ile
Mój wybawca „Ptasiek”
Wsłuchana w krzyk mew szłam przez nadmorskie miasto. Był środek dnia. Październikowe słońce – oszust !– nie dawało mi ciepła, za to wywołało fontannę łez z podrażnionych światłem oczu. Wyjątkowo nie zabrałam ze sobą okularów i teraz wyglądałam, jakbym przeżywała jakiś cichy, gwałtowny żal. Stanęłam na chwilę, żeby obetrzeć, spływające szczególnie obficie z lewego oka, łzy. – Mogę pani